Do Człowieka z blizną siadałem zastanawiając się, widziałem czy nie? Coś mi Życie Carlita w głowie świtało… Ok. oglądamy. Całkiem przypadkiem na TV4, wstrzeliłem się od razu w początek. Czerwone wyboldowane napisy: Scarface, reżyseria Brain de Palma, a muzyka jak z Vangelisa. Tekst na początku, że z Kuby jest ileś tysięcy uchodźców rocznie do Stanów Zjednoczonych, jakieś statki. No i wreszcie mamy na odprawie celnej Al. Pacino. Młody i chudy! Napierdala w swoim energicznym pewnym siebie stylu.
Jedziemy dalej. Film się rozkręca, razem z głównym bohaterem Tony Montaną, którego gra Pacino. Dochodzimy do sceny, w której Tony Montana stwierdza, że trzeba think big i zadowoli go tylko cały świat i wszystko, co na nim:
I tak Tony – kubański uchodźca – rozkręca kokainowy biznes w Los Angeles. Żeni się z kobietą swojego szefa, którą gra Michelle Pfeiffer i jest na topie. I zaczyna się schodzenie w dół. Po drodze jeszcze jedna świetna scena w restauracji, kiedy Tony Montana mówi, że ludzie potrzebują takich jak on – złych – żeby mogli powiedzieć, że on jest zły, a my jesteśmy dobrzy, a tak naprawdę boimy się żyć tak jak byśmy chcieli. Tony Montana jest zły, ale sympatyzujemy z nim, bo jest ludzki. Tak jak George Jung z filmu Blow, grany przez Johnego Deppa. Bardzo podobna historia.
zdj. Universal
Scarface „Człowiek z Blizną”
Produkcja: USA 1982
Reżyseria: Brian De Palma
Scenariusz: Oliver Stone
Obsada: Al Pacino, Michele Pheiffer
Muzyka: Giorgio Moroder
Ocena: 7,5/10
Jedna myśl w temacie “Człowiek z Blizną jak Blow”